środa, 3 września 2014

Jeszcze o grzybach

Sezon grzybowy w pełni,na pewno suszycie grzybki?A zdarzyło wam się,że w pięknie wysuszonych po jakimś czasie pojawiły się mole?Mnie się zdarzyło,chociaż wydawało się,że są szczelnie zamknięte w słoikach.Słyszałam taką radę od doświadczonego grzybiarza:
Po wysuszeniu grzybów włożyć je na 20 min.do piekarnika ustawionego na temperaturę 70 stopni.Zaraz potem przełożyć do puszek lub słoików i dobrze zamknąć.Przechowywać w ciemnym miejscu.
Za skuteczność nie ręczę ,w tym roku pierwszy raz skorzystałam z tej rady,zobaczymy.Przy okazji wstawiłam też do piekarnika(na próbę) słoik ze starymi grzybami,w którym były mole.Wyginęły-chociaż grzyby i tak już do wyrzucenia.
No to wracam do mojego lasu,mam nadzieję,że nikt moich grzybów nie wyzbierał.Wam też życzę udanego grzybobrania.

wtorek, 2 września 2014

Dary jesieni

Dostałam przepustkę od mojego "kapitana"na kilka dni ,no i dobrze trafiłam,bo pogoda na razie nieciekawa.Załatwiam sprawy "artystyczne"-niespodziewana wystawa moich prac ,zebranie Wło-Artu,regulamin konkursu plastycznego dla szkół.Na swoje nieszczęście poszłam na targ.Uwielbiam te kolory,zapachy pod koniec lata,takie bogactwo plonów.Nie mogłam się oprzeć,kupiłam śliwki na powidła,paprykę,cebulę i pomidory na leczo.Prawie cały dzień spędziłam przy kuchni.Powidła wyszły pyszne,przydałoby się więcej.Przypomniał mi się też smak zupy pomidorowej z własnoręcznie zrobionego przecieru,bez chemii.Chyba jeszcze jutro kupię pomidory.Ja jednak nie potrafię odpoczywać.W lesie też cały czas praca-zbieranie wszystkiego ,co się da .Najpierw jagody,potem czerwone borówki i grzyby.
Czerwone borówki jeszcze są,więc napiszę ,co można z nich zrobić,bo wydaje mi się,że są niedoceniane.Oczywiście najzdrowsze na surowo.Są bardzo kwaśne i mają lekko gorzkawy smak.Ucieram je z dużą ilością cukru.Używam w tym celu tłuczka do ziemniaków.Utrzeć trzeba porządnie,aż powstanie jednolita masa.Przekładam do słoików i zjadamy po kilka łyżeczek dziennie.Mogą stać dość długo,nawet bez lodówki.Kiedyś spotkałam w lesie "miejscową "kobietę zbierająca borówki-twierdziła,że działają jak naturalny antybiotyk.
Przegotowane z jabłkiem lub gruszką (z dodatkiem cukru)stanowią wspaniały dodatek do mięs,szczególnie do pasztetów.Wkładam do słoików gorące,odwracam do góry dnem i przykrywam kocem.Trzymają się całą zimę,a nawet dłużej.
Grzybów w tym roku jest o wiele mniej niż zwykle,ale znalazłam kilka miejsc,gdzie obrodziły.Już zaczynały nam się nudzić smażone,musiałam wymyślać inne dania.Znajoma babcia-wędkarka(miejscowa,czyli ze wsi położonej niedaleko Zalewu)podała mi przepis na kotlety z grzybów.Najlepiej wykorzystać na tę potrawę nóżki czyli trzony grzybów,ponieważ są dość twarde i nie robi się z nich "paćka".Trzeba je obgotować-wystarczy 10 minut-wystudzić,przepuścić przez maszynkę,dodać jajko, drobno posiekaną cebulę i czosnek,doprawić solą,pieprzem,majerankiem,zagęścić masę tartą bułką,formować nieduże,spłaszczone kotleciki,obtaczać je w tartej bułce i smażyć na gorącym oleju.Podawać można z keczupem albo polane dowolnym sosem.
Jeśli robicie na obiad naleśniki,warto usmażyć trochę więcej i zostawić na następny dzień,żeby zrobić krokiety z grzybami.Farszem grzybowym smarujemy naleśniki i zawijamy najpierw boki,a potem robimy rulonik.Panierujemy jak schabowe i obsmażamy ze wszystkich stron na rumiano.Bardzo pożywne i smaczne danie.
No to smacznego.Mam nadzieję,że po deszczach,kiedy się ociepli,przybędzie grzybków.