piątek, 6 listopada 2015

Kuchenne eksperymenty

Kiedyś już wspominałam,że jedną z moich pasji jest gotowanie.Niestety,nie mogę zbytnio szaleć,nie to ,co w młodości.Nastawiłam się na warzywa i sałatki-eksperymentuję.Nie trzymam się przepisów,za każdym razem wychodzi coś innego-i to jest najciekawsze.Znalazłam gdzieś na rosyjskiej stronce przepis na sałatkę z kurczakiem,smaczna i ładnie wygląda,ale niechcący skasowałam zdjęcie.Podam jednak ten przepis:
  Pierś kurczaka -wędzona ,gotowana lub smażona.Ja kroję surową w kawałki,posypuję tymiankiem,polewam sosem sojowym i sokiem z cytryny,Następnego dnia smażę na gorącym oleju-najwyżej 5 min.
 Wystudzone kawałki piersi mieszam z odrobiną majonezu,układam pierwszą warstwę na płaskim talerzu( ma wyjść coś na kształt tortu).Posypuję posiekanym drobno czosnkiem(2 zabki).
 Druga warstwa-puszka odsączonej kukurydzy-też zmieszana z majonezem,lepiej się trzyma.
 Następna-2 pomidory pokrojone w kostkę-sok lepiej odcedzić.
  2 ugotowane i pokrojone w kostkę jajka z majonezem.
  Uformować "tort',posmarować wierzch i boki majonezem,obsypać utartym żółtym serem.Boki ozdobić posiekanym koperkiem.Na wierzchu ułożyć dekorację -wisienki z przekrojonych na pół pomidorków koktajlowych,listki i łodyżki z zielonej papryki.
   Inny wariant-nie miałam wszystkich potrzebnych składników.
   Pierwsza warstwa-jak wyżej.
Druga-puszka zielonego groszku z majonezem.
Trzecia-duża marchew utarta na grubej tarce plus majonez.
Jajka z majonezem.
Wierzch i boki obsypać tartym serem.Na środku ułożyć przepołowione ciemne winogrona-bez pestek.

I jeszcze jedna wymyślona przeze mnie sałatka,chyba zdrowa:
Pokrojona kapusta pekińska,grubo utarta marchew,suszona żurawina,pestki dyni i słonecznika,puszka tuńczyka,puszka kukurydzy(odsączone),kiwi pokrojone w kostkę lub sok z cytryny,majonez,łyżka miodu.Wszystko wymieszać ,wstawić do lodówki chociaż na pół godziny.proporcji nie podaję-wg smaku.Moim zdaniem każda sałatka powinna mieć smak orzeźwiający,tzn.słodko-kwaśny,to już rzecz gustu,jak dobierzecie składniki.
  Na zdjęciach moje ostatnie obrazy-martwe natury "żywnościowe".Pasują do tematu.Następnym razem podam przepis na paprykę w oleju,którą widać na jednym z obrazów.



środa, 27 maja 2015

Bez pracy nie ma kołaczy.

Od powrotu z pleneru siedzę sama w domu i czas przecieka mi przez palce.Za dużo wolnego czasu,nie mogę się zdecydować,na co go wykorzystać.No i wreszcie dzisiaj miałam taki dzień,jak lubię.Wszyscy,którzy narzekają na nadmiar pracy,niech się zastanowią: co by było.gdybyście nie mogli nic robić?Czytałam kiedyś o mądrym ojcu,który ukarał leniwą córkę zakazem wykonywania jakiejkolwiek pracy.Nie wolno jej było nawet jeść samodzielnie.Po kilku dniach miała dosyć ,wyleczyła się z lenistwa.Dla mnie taki zakaz byłby największą karą.
   Na plenerku w Glewie opiekun młodzieży z OHP poprosił,żeby ktoś namalował obraz dla pani,która prowadzi u nich zajęcia z tańca.Oczywiście dałam się wrobić.Jako wzór miałam maleńką kartkę z rysunkiem 3 baletnic.Niewiele było na nim widać,poza tym miałam do dyspozycji tylko akryle,których nie lubię i nie umiem nimi malować.Myślałam,że w domu poprawię olejami.Ale wiadomo,jak to jest z poprawkami-lepiej zamalować i zacząć od początku.Potem był plener,po powrocie jeszcze próbowałam ,obraz był okropny.Miałam go mimo wszystko dziś oddać,przed wyjazdem do Pieczysk.Obudziłam się o trzeciej w nocy i przyszło mi do głowy,że skompromituję tą pracą nie tylko siebie,ale cały Wło-Art.Wstałam,wyszukałam zdjęcie tancerki w internecie,naszkicowałam na nowym płótnie i położyłam się na pół godzinki,bo nie było światła do malowania.Kiedy zrobiło się widno,zabrałam się do pracy.Potem ugotowałam obiad na 3 dni co najmniej,pojechałam do biblioteki sprawdzić pocztę,wypełniłam zgłoszenie na Dni Włocławka i zaniosłam do Urzędu Miasta,zrobiłam zakupy w chińskim sklepie(były tanie drewniane szkatułki pod dekupaż).Po powrocie dokończyłam obraz,wykonałam kilka telefonów "służbowych"i z rozpędu namalowałam jeszcze wiśnie do tryptyku "owocowego".Mam już jabłka i gruszki.A może będzie cała seria w tym stylu.Ach,jeszcze musiałam iść do przychodni po recepty.No i z takiego dnia jestem zadowolona przynajmniej go nie zmarnowałam.Jutro dalszy ciąg malowania owoców,a wieczorem koncert.Zaproszenie czekało w bibliotece.Odpoczywać będę na wodzie,dopóki nie pojawią się jagody.No,chyba że ryby będą brały,w co śmiem wątpić.Na pewno niewiele ich zostało po radosnej działalności rybaków i kłusowników pod nieobecność żeglarzy.
Moja dzisiejsza praca.
Dodaj napis
Dodaj napis

Pierwszy z obrazów "owocowych-na płótnie z odzysku.

sobota, 23 maja 2015

Po plenerze.

Dziś wróciłam z pleneru.Siedzę sama i nie mogę zasnąć,przespałam zmęczenie już po południu.Krysia-nasza reporterka ,pytała mnie o przemyślenia,a one pojawiły sie dopiero teraz.Można je podsumować słowami księdza Twardowskiego;"Śpieszmy się kochać ludzi-tak szybko odchodzą".Na razie nikt nie odszedł,ale nie wiadomo,czy spotkamy się za rok w tym samym składzie.W czasie plenerów poznajemy się lepiej.Zdałam sobie sprawę,że każdy z nas ma wiele talentów,których inni nie doceniają.Leoś-rzeźbiarz,kolekcjoner( jego mieszkanie to muzeum),w dodatku pięknie śpiewa,należał kiedyś do chóru.Od wielu lat walczy z ciężką chorobą,a zawsze uśmiechnięty,wesoły ,życzliwy.Dobrze,że spędził z nami kilka szczęśliwych dni w serdecznej atmosferze,wiem,że czuł się dobrze w towarzystwie przyjaciół.Jego żona-również chora,przed operacją,a potrafi cieszyć się każdą chwilą.Całkowicie oddana mężowi,wzór opiekunki.Życzę im obojgu jak najlepiej.
   Najstarsza uczestniczka pleneru-80 plus.Maluje może nie najlepiej,tak jak dyktuje jej serce.Ale ma inne talenty-cudowny głos,sama układa teksty piosenek o Kujawach.Jeśli tego nie utrwalimy,nie nagramy,kto będzie pamiętał?To są skarby naszej regionalnej kultury,trzeba coś z tym zrobić.Jeszcze nie wiem,co,ale chyba nie można liczyć na urzędników z Urzędu Miasta.Dla nich liczą się papierki,nie ludzie.Nikt nie ma czasu na to,żeby zainteresować się naszą działalnością.Nie reagują na zaproszenia,wszystko robią tylko na pokaz.Obiecanki-cacanki przed wyborami.Kiedyś zostaną rozliczeni.
  Mamy w stowarzyszeniu pisarkę,która wydała już 13 książek,poza tym maluje.Mamy utalentowanych rzeźbiarzy,malarzy,którzy starają się doskonalić swój warsztat mimo różnych przeciwności,wieku,chorób.Wielu z nas pasja tworzenia trzyma przy życiu.Ale kogo to obchodzi?Doceniają nas chyba tylko sponsorzy tego pleneru-i chwała im za to.Jesteśmy przyjmowani w Agrofarmie Gołaszewo z taką serdecznością i gościnnością,jak najbliższa rodzina.Dobrze,że są tacy ludzie.
  Był też na plenerze Andrzej,który stwierdził,że przyciąga go tu atmosfera ,której nie ma na innych plenerach.Tak,u nas nie ma rywalizacji,staramy się pomagać sobie nawzajem.Nie jesteśmy profesjonalistami,nie zależy nam na karierze,tworzymy sercem.Czujemy się dobrze razem.
  Myślę już o następnym plenerze,tym razem  związanym z żeglarstwem.Były wstępne rozmowy z kierownictwem mariny w Zarzeczewie.Zapowiada się ciekawie,chociaż nie będzie tak luksusowych warunków,jak w Gołaszewie.To dopiero w sierpniu,a teraz czekam na rejs po Zalewie Koronowskim.Opóźnia się w tym roku,ale i tak mam inne sprawy do załatwienia.Pewnie za tydzień będę już na wodzie.
Namalowałam 11 obrazów.

Pamiątkowe zdjęcie z naszą kochaną sponsorką.

Długie Polaków rozmowy.

czwartek, 14 maja 2015

Wiosenne wyjazdy.

Miałam zmarnowaną noc i pół dnia-przez własne niedbalstwo.Wyleciała mi plomba z zęba ,nie poszłam od razu do dentysty,bo były "ważniejsze "sprawy.Skutki opłakane-zapalenie nerwu,ból nieznośny,a teraz czeka mnie jeszcze leczenie kanałowe.Najgorsze jest to,że będę musiała przyjeżdżać na wizyty(chyba dwie co najmniej).Jutro zaczyna się plener w Gołaszewie,a potem sezon żeglarski.
  We wtorek pojechaliśmy z młodzieżą z OHP do agrofarmy w Glewie.Byłam tam pierwszy raz.Chciałam zobaczyć,czy to dobre miejsce na dłuższy plener.Miejsce ładne,tylko strasznie wieje od Wisły-dom stoi na wysokim brzegu.W Gołaszewie teren o wiele większy i ciekawszy,ale może przydałoby się trochę odmiany.Chociaż wątpię,żeby znaleźli się chętni do płacenia-40 zł za dobę,sam nocleg.Mamy zaplanowane 2 dni w Czernikowie-bezpłatny nocleg plus wyżywienie-a i tak z trudem zwerbowałam 10 osób.Ludzie się starzeją,nic im się nie chce.Ciągle tylko narzekania.
 Wiosna mija tak szybko,nawet nie zauważyłam,kiedy bzy zakwitły.Może przez ten pobyt w Kołobrzegu prawie 2 tygodnie.Tam nie było bzów w pobliżu,za to kwitły magnolie i zawilce w parku.Pięknie było,opaliliśmy się,nachodziliśmy.Codziennie 3-4 długie spacery z kijkami,aż musiałam moczyć nogi w wodzie z solą.No i co?Po powrocie okazało się,że ważę więcej niż przed wyjazdem.Wydawało mi się ,że przy takiej aktywności fizycznej można sobie pozwolić na trochę smakołyków-lody były chyba najlepsze,jakie w życiu jadłam.Liczę na to,że schudnę na wodzie Tam nie ma lodówki i do sklepu daleko.
 Jeśli chodzi o wydarzenia "artystyczne":wystawa zbiorowa prac o matce i moja indywidualna wystawa kwiatów,obie do końca maja.Na lato planowane imprezy,z którymi nie wiem ,jak sobie poradzimy,bo przecież nie mogę przyjeżdżać za często.Mam nadzieję,że inni się zmobilizują.Zobaczymy.Jeśli nie,to więcej nie składam żadnych wniosków o dotację.
W Glewie dostałam zadanie specjalne-tancerki na prezent.Oczywiście w domu poprawiałam.

Rezultaty pleneru.

Wszyscy pracują(no,prawie wszyscy).

W porcie rybackim w Kołobrzegu.

Nad morzem.

środa, 15 kwietnia 2015

Coś dla zdrowia

Znalazłam ten przepis w internecie,ale trochę go zmodyfikowałam,np.zamiast octu jabłkowego użyłam soku z cytryny.Jest smaczniejszy.Myślę,że proporcje poszczególnych składników nie są ważne,każdy może je dobrać wg gustu.
  Korzeń imbiru(tego daję najwięcej,właściwie to podstawa mieszanki)
 3-4 duże ząbki czosnku
  1 cebula
  2-3 ostre papryczki chili
  duża łyżka utartego chrzanu
  2 łyżki miodu
  łyżka kurkumy
  sok z cytryny
Imbir,czosnek,cebulę i papryczki drobno pokroić.Wymieszać z pozostałymi składnikami,zalać sokiem z cytryny.Może stać dość długo w lodówce,ale nam wystarcza najwyżej na tydzień-mój mąż bardzo lubi jako dodatek do wędlin zamiast musztardy.Syrop,który się wytworzy,można wypić łyżeczką.Uodparnia organizm,obniża poziom cholesterolu,ma działanie antyrakowe(kurkuma).Dziś dodałam jeszcze łyżeczkę pieprzu,podobno kurkuma jest lepiej przyswajalna zmieszana z pieprzem.Myślę,że z takim dodatkiem można sobie pozwolić nawet na chleb z domowym smalcem.Polecam.
   Ocet jabłkowy też robię sama.Zalewam skórki od jabłek (w dużym słoiku) letnią przegotowaną wodą z cukrem-2 łyżki cukru na szklankę wody.Można dodać skórkę razowego chleba-lepiej fermentuje.Słoik obwiązać gazą .Kiedy fermentacja się zakończy,przecedzić ocet do drugiego słoika i zostawić,żeby się "ustał".Osad opadnie na dno,wtedy ostrożnie można zlać do butelek.Pijemy codziennie na czczo szklankę przegotowanej wody z miodem,do tego 1-2 łyżki octu jabłkowego.Miód rozpuszczam w wodzie wieczorem poprzedniego dnia.Na zdrowie!
  A teraz parę zdjęć,żeby nie było za nudno.Uszyłam kilka nowych szmacianych obrazków.Właściwie są to kollaże z różnych materiałów,z wykorzystaniem guzików,koralików-i co tam było pod ręką.



niedziela, 15 lutego 2015

Koniec zimy.

Tak jak myślałam-nie ma chętnych do prowadzenia zajęć w OHP.Irena wyjeżdża do kliniki,Ela D. ma rehabilitację.O innych nawet nie wspomnę.Od wtorku 3 dni malowania-ja i Ela P.,ta,na którą zawsze można liczyć.Chyba damy radę?
   Folia wodorozpuszczalna sprawdza sie świetnie,tylko trzeba ją przechowywać w suchym miejscu.Zrobiłam dwa kolaże,ale moim zdaniem,trochę przeładowane.Następne muszę dokładniej zaplanować,bo poszłam "na żywioł".Można też tą techniką wykonać np . szal.Włóczki mam pod dostatkiem.
  Wyprodukowałam już 15 kartek świątecznych.Nie będę sprzedawać,nie warto poświęcać czasu dla paru groszy.Wolę je przeznaczyć dla przyjaciół i rodziny.Jeszcze kilka się przyda,do świąt na pewno zdążę.Jutro zaczynam malować wiosenne kwiatki,mam już naszkicowane sasanki.Pogoda ostatnio jakaś jakby wiosenna,słońce zaczyna przygrzewać.Na śnieg chyba nie ma co liczyć,a planowaliśmy zimowy plenerek w Nadleśnictwie.Byliśmy tam małą grupką,kiedy spadło trochę śniegu,zrobiliśmy zdjęcia,obejrzeliśmy piękny film o lasach.Trzeba będzie malować zimę  ze starych zdjęć.Nasz Pan Leśniczy planuje wystawę "Cztery pory roku w lesie".Jesień spisała się nieźle.
Crazy wool nr 1

...i nr 2.

Na razie mam zdjęcia 10 kartek.



Dodaj napis

wtorek, 3 lutego 2015

Walka ze słabościami.

Koniec z pieczeniem ciast i innymi smakołykami.A mam taki ciekawy przepis na keks...Trudno,może kiedyś.Zobaczyłam się na zdjęciach z wręczenia dyplomów i statuetek od Oligo.Niska,gruba,stara baba...nie,nie mogę sobie pozwolić na taki wygląd.Jedynym wyjściem jest dieta,bo nie mogę już chodzić tak jak dawniej,po kilka kilometrów dziennie,stawy i halluksy dokuczają.Za mało ruchu,więc tyję.Ponieważ mam nadwagę,stawy są przeciążone.Ponieważ bolą stawy,nie mogę chodzić-i tak kółko się zamyka.Ćwiczę codziennie 45 minut plus 45 jazdy na rowerku,ale widać to za mało.A ostatnio pozwalałam sobie-a to ciasteczka,a to cukierki,kolacyjki...koniec z tym!
    Chciałam sobie kupić przynajmniej jakieś eleganckie buty,chociaż na koturnie,ale w żadnych nie wytrzymałabym nawet godziny.Nadaję się chyba już tylko do lasu...
    Nie siedzę bezczynnie,tylko że przeważnie wykonuję pracę "siedzącą".Na zmianę -malowanie i wyplatanie koszyków.Idzie mi coraz lepiej,co prawda jednym tylko splotem.Na inne przyjdzie czas,kiedy nabiorę wprawy.
    Pracuję jednocześnie nad trzema obrazami,muszę czekać,kiedy poszczególne warstwy wyschną.
Poza tym werniksuję stare prace,wyglądają wtedy o wiele lepiej.Prawdopodobnie nie będę miała w tym roku wystawy,ale na wszelki  wypadek niech będą przygotowane.W czwartek wernisaż dwóch kolegów-malarza i rzeźbiarza.Od 17 lutego zajęcia malarskie w OHP.Nie wiem,czy znajdzie się ktoś chętny,pewnie będę musiała  sama poprowadzić.
    Znalazłam w internecie ciekawą technikę-crazy wool.Potrzebna jest do tego flizelina wodorozpuszczalna.Nigdzie nie mogłam takiej znaleźć.Zamówiłam folię rozpuszczalną,może sie nada.Czekam na przesyłkę,będzie nowa zabawa.
Jeszcze będzie kilka poprawek

Tu chyba po wyschnięciu dodam laserunek.I te liny trzeba poprawić!

Poprawione bratki z Gołaszewa.W rzeczywistości praca wygląda lepiej.
Koszyki jeszcze nie sfotografowane.

piątek, 23 stycznia 2015

Refleksje.

Właśnie wróciłam z "Koncertu wielu serc"zorganizowanego przez Oligo-organizację zajmującą się osobami niepełnosprawnymi.Odebrałam w imieniu Wło-Artu dyplom i statuetkę -jako wyróżnienie za współpracę.Od wielu lat bierzemy udział we wspólnym malowaniu z podopiecznymi tej organizacji i ofiarujemy swoje prace na aukcje.Dzieci wystąpiły m.in.w przedstawieniu"Mały książę i róże".Nie mogłam powstrzymać łez,kiedy patrzyłam na te dzieciaki,niektóre poruszające się z trudem(jedną dziewczynkę podtrzymywała na scenie opiekunka),przeżywające wszystko o wiele mocniej niż zdrowi ludzie.Jaka to była dla nich radość,że mogli się pokazać publiczności,dostać brawa.Jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu,że działalność charytatywna ma sens.Ci wszyscy,którzy opluwają Owsiaka,pewnie nie wiedzą,co jest w życiu najważniejsze.Można im tylko współczuć.Jakaś babcia litowała się nad wolontariuszami,bo te biedne dzieci tak się męczą i marzną.Jakoś na zdjęciach nie było widać,że czują się nieszczęśliwi,przeciwnie-roześmiane,zadowolone buzie.W dzisiejszych czasach młodzież ma za mało okazji,żeby robić coś dobrego-rosną egoiści.Dawniej było chociażby harcerstwo,na pewno nie uczyło niczego złego.Sama prowadziłam drużynę.Coś się działo-a teraz każdy siedzi przy swoim komputerze ,nawet rozmawiać już nie potrafią.Patrzę na swoich wnuków,trudno się z nimi porozumieć.Najmłodszy,który jeszcze nie ma własnej komórki,laptopa,smartfona i.t.p.sprawia najwięcej radości,ale to potrwa niedługo.No ,ale nie ma co narzekać na młodych,sama jestem uzależniona od komputera,nie wyobrażam sobie życia bez znajomych na FB,poczty elektronicznej,możliwości korzystania z różnych "robótkowych "wzorów i pomysłów.No trudno,takie czasy.Przynajmniej latem żyjemy w bardziej naturalnym świecie.
   A co do robótek;w dalszym ciągu fascynuje mnie makrama.Kupiłam nawet sznurek na jakąś większą pracę, na razie zużywam resztki włóczek.Wzięłam się za malowanie po dłuższej przerwie i jakoś mi nie wychodzi.Najlepiej,kiedy wpada się w trans i tworzy jeden obraz za drugim.Tak miałam w zeszłym roku.Teraz męczę 2 prace już drugi tydzień i ciągle nie jestem zadowolona.Może do malowania zniechęca mnie fakt,że nie mam już gdzie trzymać obrazów.Jeden wystawiłam na aukcję WOŚP,jeden ofiarowałam fundacji "Samotna Mama"ale ciągle jest tego za dużo,nie ma gdzie sprzedawać.Muszę jeszcze poszukać jakichś akcji dobroczynnych.
Może to być podkładka pod talerz ,nie umiem ładnie wykończyc brzegów.

Podkładki pod szklankę.Gdyby zrobić tylko ten mały kwiatek,mógłby być broszką albo częścią naszyjnika,

Pracuję nad tym kilka dni,ciągle nie jestem zadowolona.

piątek, 9 stycznia 2015

Święta,święta - i już po...

Długo tu nie zaglądałam,na szczęście skończył się okres świąteczny i zaczęło normalne życie.Zostało niestety kilka zbędnych kilogramów.Ale czeka mnie tyle pracy związanej ze Stowarzyszeniem,że pewnie schudnę.Wczoraj było zebranie sprawozdawczo-wyborcze,moim zastępcą została Bożenka,z czego się cieszę.Przybyło nam troje nowych członków,dzięki stronie na FB i blogowi Krysi.Ludzie tam jednak zaglądają.
Oczywiście w czasie Świąt nie siedziałam bezczynnie,nie wytrzymałabym.Przybyło kilka koszy z papierowej wikliny,nareszcie mam wszystko poukładane.Dzisiaj zaczęłam wreszcie malować -po długiej przerwie.Chciałabym powiększyć zbiór moich obrazów Włocławka.Na pierwszy ogień poszedł Plac Wolności.Dobrze,że mam trochę zdjęć,bo teraz szaro,smutno i nieciekawie.Przydałby się porządny śnieg,prawie wszystkie moje prace z zimą "poszły do ludzi".
Nie zrobiłam jeszcze zdjęć wszystkich moich "nowości",bo przy tej pogodzie nie wychodzą.Pokaże to,co sfotografowałam.
Kilimek(czy gobelin?)z prześwitami i makramowym drzewem.

Plastikowe bombki z dekupażem wewnątrz.

Pomysł na choinkę "ściągnęłam"z wystawy sklepowej.Wzór na bombkę wyhaftowany w zeszłym roku-doczekał się nareszcie.

Tło utkane,mewy i łódka z filcu.

Kosze ciągle wychodzą mi krzywe.

Ozdoba na wieczku ze starej frywolitki.

A to sylwestrowa sałatka w kształcie tortu.Z kurczakiem-pycha.