środa, 27 maja 2015

Bez pracy nie ma kołaczy.

Od powrotu z pleneru siedzę sama w domu i czas przecieka mi przez palce.Za dużo wolnego czasu,nie mogę się zdecydować,na co go wykorzystać.No i wreszcie dzisiaj miałam taki dzień,jak lubię.Wszyscy,którzy narzekają na nadmiar pracy,niech się zastanowią: co by było.gdybyście nie mogli nic robić?Czytałam kiedyś o mądrym ojcu,który ukarał leniwą córkę zakazem wykonywania jakiejkolwiek pracy.Nie wolno jej było nawet jeść samodzielnie.Po kilku dniach miała dosyć ,wyleczyła się z lenistwa.Dla mnie taki zakaz byłby największą karą.
   Na plenerku w Glewie opiekun młodzieży z OHP poprosił,żeby ktoś namalował obraz dla pani,która prowadzi u nich zajęcia z tańca.Oczywiście dałam się wrobić.Jako wzór miałam maleńką kartkę z rysunkiem 3 baletnic.Niewiele było na nim widać,poza tym miałam do dyspozycji tylko akryle,których nie lubię i nie umiem nimi malować.Myślałam,że w domu poprawię olejami.Ale wiadomo,jak to jest z poprawkami-lepiej zamalować i zacząć od początku.Potem był plener,po powrocie jeszcze próbowałam ,obraz był okropny.Miałam go mimo wszystko dziś oddać,przed wyjazdem do Pieczysk.Obudziłam się o trzeciej w nocy i przyszło mi do głowy,że skompromituję tą pracą nie tylko siebie,ale cały Wło-Art.Wstałam,wyszukałam zdjęcie tancerki w internecie,naszkicowałam na nowym płótnie i położyłam się na pół godzinki,bo nie było światła do malowania.Kiedy zrobiło się widno,zabrałam się do pracy.Potem ugotowałam obiad na 3 dni co najmniej,pojechałam do biblioteki sprawdzić pocztę,wypełniłam zgłoszenie na Dni Włocławka i zaniosłam do Urzędu Miasta,zrobiłam zakupy w chińskim sklepie(były tanie drewniane szkatułki pod dekupaż).Po powrocie dokończyłam obraz,wykonałam kilka telefonów "służbowych"i z rozpędu namalowałam jeszcze wiśnie do tryptyku "owocowego".Mam już jabłka i gruszki.A może będzie cała seria w tym stylu.Ach,jeszcze musiałam iść do przychodni po recepty.No i z takiego dnia jestem zadowolona przynajmniej go nie zmarnowałam.Jutro dalszy ciąg malowania owoców,a wieczorem koncert.Zaproszenie czekało w bibliotece.Odpoczywać będę na wodzie,dopóki nie pojawią się jagody.No,chyba że ryby będą brały,w co śmiem wątpić.Na pewno niewiele ich zostało po radosnej działalności rybaków i kłusowników pod nieobecność żeglarzy.
Moja dzisiejsza praca.
Dodaj napis
Dodaj napis

Pierwszy z obrazów "owocowych-na płótnie z odzysku.

sobota, 23 maja 2015

Po plenerze.

Dziś wróciłam z pleneru.Siedzę sama i nie mogę zasnąć,przespałam zmęczenie już po południu.Krysia-nasza reporterka ,pytała mnie o przemyślenia,a one pojawiły sie dopiero teraz.Można je podsumować słowami księdza Twardowskiego;"Śpieszmy się kochać ludzi-tak szybko odchodzą".Na razie nikt nie odszedł,ale nie wiadomo,czy spotkamy się za rok w tym samym składzie.W czasie plenerów poznajemy się lepiej.Zdałam sobie sprawę,że każdy z nas ma wiele talentów,których inni nie doceniają.Leoś-rzeźbiarz,kolekcjoner( jego mieszkanie to muzeum),w dodatku pięknie śpiewa,należał kiedyś do chóru.Od wielu lat walczy z ciężką chorobą,a zawsze uśmiechnięty,wesoły ,życzliwy.Dobrze,że spędził z nami kilka szczęśliwych dni w serdecznej atmosferze,wiem,że czuł się dobrze w towarzystwie przyjaciół.Jego żona-również chora,przed operacją,a potrafi cieszyć się każdą chwilą.Całkowicie oddana mężowi,wzór opiekunki.Życzę im obojgu jak najlepiej.
   Najstarsza uczestniczka pleneru-80 plus.Maluje może nie najlepiej,tak jak dyktuje jej serce.Ale ma inne talenty-cudowny głos,sama układa teksty piosenek o Kujawach.Jeśli tego nie utrwalimy,nie nagramy,kto będzie pamiętał?To są skarby naszej regionalnej kultury,trzeba coś z tym zrobić.Jeszcze nie wiem,co,ale chyba nie można liczyć na urzędników z Urzędu Miasta.Dla nich liczą się papierki,nie ludzie.Nikt nie ma czasu na to,żeby zainteresować się naszą działalnością.Nie reagują na zaproszenia,wszystko robią tylko na pokaz.Obiecanki-cacanki przed wyborami.Kiedyś zostaną rozliczeni.
  Mamy w stowarzyszeniu pisarkę,która wydała już 13 książek,poza tym maluje.Mamy utalentowanych rzeźbiarzy,malarzy,którzy starają się doskonalić swój warsztat mimo różnych przeciwności,wieku,chorób.Wielu z nas pasja tworzenia trzyma przy życiu.Ale kogo to obchodzi?Doceniają nas chyba tylko sponsorzy tego pleneru-i chwała im za to.Jesteśmy przyjmowani w Agrofarmie Gołaszewo z taką serdecznością i gościnnością,jak najbliższa rodzina.Dobrze,że są tacy ludzie.
  Był też na plenerze Andrzej,który stwierdził,że przyciąga go tu atmosfera ,której nie ma na innych plenerach.Tak,u nas nie ma rywalizacji,staramy się pomagać sobie nawzajem.Nie jesteśmy profesjonalistami,nie zależy nam na karierze,tworzymy sercem.Czujemy się dobrze razem.
  Myślę już o następnym plenerze,tym razem  związanym z żeglarstwem.Były wstępne rozmowy z kierownictwem mariny w Zarzeczewie.Zapowiada się ciekawie,chociaż nie będzie tak luksusowych warunków,jak w Gołaszewie.To dopiero w sierpniu,a teraz czekam na rejs po Zalewie Koronowskim.Opóźnia się w tym roku,ale i tak mam inne sprawy do załatwienia.Pewnie za tydzień będę już na wodzie.
Namalowałam 11 obrazów.

Pamiątkowe zdjęcie z naszą kochaną sponsorką.

Długie Polaków rozmowy.

czwartek, 14 maja 2015

Wiosenne wyjazdy.

Miałam zmarnowaną noc i pół dnia-przez własne niedbalstwo.Wyleciała mi plomba z zęba ,nie poszłam od razu do dentysty,bo były "ważniejsze "sprawy.Skutki opłakane-zapalenie nerwu,ból nieznośny,a teraz czeka mnie jeszcze leczenie kanałowe.Najgorsze jest to,że będę musiała przyjeżdżać na wizyty(chyba dwie co najmniej).Jutro zaczyna się plener w Gołaszewie,a potem sezon żeglarski.
  We wtorek pojechaliśmy z młodzieżą z OHP do agrofarmy w Glewie.Byłam tam pierwszy raz.Chciałam zobaczyć,czy to dobre miejsce na dłuższy plener.Miejsce ładne,tylko strasznie wieje od Wisły-dom stoi na wysokim brzegu.W Gołaszewie teren o wiele większy i ciekawszy,ale może przydałoby się trochę odmiany.Chociaż wątpię,żeby znaleźli się chętni do płacenia-40 zł za dobę,sam nocleg.Mamy zaplanowane 2 dni w Czernikowie-bezpłatny nocleg plus wyżywienie-a i tak z trudem zwerbowałam 10 osób.Ludzie się starzeją,nic im się nie chce.Ciągle tylko narzekania.
 Wiosna mija tak szybko,nawet nie zauważyłam,kiedy bzy zakwitły.Może przez ten pobyt w Kołobrzegu prawie 2 tygodnie.Tam nie było bzów w pobliżu,za to kwitły magnolie i zawilce w parku.Pięknie było,opaliliśmy się,nachodziliśmy.Codziennie 3-4 długie spacery z kijkami,aż musiałam moczyć nogi w wodzie z solą.No i co?Po powrocie okazało się,że ważę więcej niż przed wyjazdem.Wydawało mi się ,że przy takiej aktywności fizycznej można sobie pozwolić na trochę smakołyków-lody były chyba najlepsze,jakie w życiu jadłam.Liczę na to,że schudnę na wodzie Tam nie ma lodówki i do sklepu daleko.
 Jeśli chodzi o wydarzenia "artystyczne":wystawa zbiorowa prac o matce i moja indywidualna wystawa kwiatów,obie do końca maja.Na lato planowane imprezy,z którymi nie wiem ,jak sobie poradzimy,bo przecież nie mogę przyjeżdżać za często.Mam nadzieję,że inni się zmobilizują.Zobaczymy.Jeśli nie,to więcej nie składam żadnych wniosków o dotację.
W Glewie dostałam zadanie specjalne-tancerki na prezent.Oczywiście w domu poprawiałam.

Rezultaty pleneru.

Wszyscy pracują(no,prawie wszyscy).

W porcie rybackim w Kołobrzegu.

Nad morzem.