poniedziałek, 26 września 2016

Co mnie wkurza

Ciągle nie mogę się przestawić na tryb życia w mieście.Niby dobrze,ciepło,wygodnie,ale...czegoś brak.No nie,co bym tam robiła w te długie,zimne wieczory.Na wszystko jest właściwy czas.
  Są jednak rzeczy w lesie i na wodzie ,które mnie wkurzają.Przyczyną są...ludzie.Bezmyślni,samolubni.
 1.Właściciele motorówek,którym się wydaje,że są sami na wodzie.Wyciskają z silnika ile się da.Nie obchodzi ich,że fala uderza o pomost,huśta innymi łodziami.Gdyby jeszcze płynęli w jakimś określonym celu,ale nie.Robi taki kółka,zawraca wiele razy-"Patrzcie i podziwiajcie-jaki silnik sobie kupiłem".Często robi to policja i ratownicy.Przewożą dziewczyny,dzieci,kumpli-fajnie się pływa na państwowym paliwie.
  2.Niedzielni turyści,wędkarze,żeglarze.Zostaje po nich kupa śmieci i ślady po ogniskach.Są miejsca,gdzie wędkarze dojeżdżają samochodami prawie na sam brzeg,Tak trudno zabrać swoje opakowania po robakach,puszki,słoiki do samochodu i wrzucić do śmietnika?My wozimy śmieci w bakiście nieraz kilkanaście dni,aż będzie możliwość wyrzucić je w miejscu do tego przeznaczonym.
A po "żeglarzach "zostają kupy i stosy papieru toaletowego.Nie wiecie,do czego służy saperka?Ciekawe,co byście powiedzieli,gdyby ktoś wam wszedł do domu,narobił na dywan i przykrył to papierem?Las jest moim domem przez kilka miesięcy i nie życzę sobie,żeby mi jakiś ćwok srał na dywan.Takie widoki,jak na zdjęciach poniżej doprowadzają mnie do pasji.Jedna żeglarka tłumaczyła mi,że przecież papier się rozłoży,deszcz go zmyje...Nie rozłoży się,zostanie przez cały sezon przynajmniej.
  I te ogniska w lesie...Ledwo przycumują łódkę,obowiązkowo trzeba rozpalić -no bo przecież"plonie ognisko w lesie".Nieważne,że upał,że las suchy jak pieprz i wystarczy iskra-nieszczęście gotowe.Kiedyś nie wytrzymałam i poszłam zwrócić uwagę -sucho było,aż trzeszczało pod nogami.O dziwo-posłuchali.Pół biedy,jeśli miejsce zabezpieczone,obłożone kamieniami.Ale widziałam ,jak tatuś córeczce rozpalił ogień między dwiema brzozami,pod nisko opuszczonymi gałęziami.Cud,że nic się nie stało.
 3.Leśnicy.Może ja,prosta baba ,nie znam się na gospodarce leśnej.Ale boli mnie ,kiedy wycina się kawał lasu do gołej ziemi,jak nad tym leśnym jeziorkiem.Prawdopodobnie jeziorko wyschnie.Był w jednym miejscu piękny las-sosny,świerki,jałowce.Przyszli panowie z piłami ,zostały same sosny.Pewnie łatwiej będzie dojechać ciężkim sprzętem,żeby wywieźć je po ścięciu.Wspaniałe świerki też zostały-powalone na ziemię.Będą tak leżały,aż zgniją.Po rzadkim lesie wiatr hula i przewraca zdrowe drzewa.Widziałam nawet potężny dąb wyrwany z korzeniami,wcale nie nad samą wodą,więc go nie podmyło.Tylko obok wycięto szmat lasu.Niedługo zostaną same szkółki i zagajniki-kiedy to urośnie?Nawet cienia nie ma w takim lesie,a co z leśną zwierzyną,z ptakami?

 O zwierzętach w następnym odcinku,a teraz zdjęcia.
Wkoło tego jeziorka był dawniej las...Różanna.

Tyle z niego zostało.

Ślady po niedzielnych żeglarzach-o kilka kroków od miejsca cumowania.Nie chciało sie pójśc dalej.

Jeszcze jedna "toaleta".Obrzydliwość...

Nie widać dobrze na zdjęciu,wszędzie leżą ścięte świerki.A dalej puste pole.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz