czwartek, 15 maja 2014

Plany wzięły w łeb

Od kilku dni przygotowuję się do pleneru.Kupiłam podobrazia dla całego stowarzyszenia,nie pamiętam już,ile sztuk.Razem kurier przywiózł 5 ogromnych paczek.Zaplanowałam zakwaterowanie poszczególnych osób,zaprosiłam wspaniałego malarza który ma nam udzielić wskazówek co do malowania.I nagle okazuje się,że nie mogę jechać,przynajmniej na rozpoczęcie.Stracę 4 dni.Moja córka nie ma z kim zostawić dziecka,muszę spędzić jakiś czas w Warszawie.Cały rok czekałam na ten plener,ale nie mam serca jej odmówić.Pakuję więc rzeczy na wyjazd,na plener-żeby od razu po powrocie ze stolicy dojechać do Gołaszewa.I jeszcze do tego przygotowuję się do letniej  przeprowadzki na jacht.Mieszkanie wygląda jak pobojowisko.Wszędzie walizki,torby,plecaki.Nie ma mowy ani o malowaniu,ani o żadnych robótkach.Właściwie trochę już mnie znudził quiling,zaczęłam szydełkować -kolorowe sześciokąty z różnych resztek włóczki.Jeszcze nie wiem,co z nich będzie,może narzuta,jeśli wystarczy mi cierpliwości.Albo przynajmniej jakaś chusta lub szal.
A to ostatnie quilingowe kartki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz