niedziela, 1 kwietnia 2018

Niedawno znajomy żeglarz przyniósł nam swoje stare zdjęcia z rejsów,najwięcej z Zalewu Włocławskiego.My też tu zaczynaliśmy,wróciły wspomnienia.Zamówił 2 obrazy na podstawie tych zdjęć,rozpędziłam się i namalowałam więcej,czekają jeszcze 4 szkice.Będzie cała seria .Właściwie nie miałam już w domu obrazów o tematyce żeglarskiej.Po wystawie w Koronowie w zeszłym roku 18 sztuk przekazałam na aukcje na rzecz poszkodowanych w nawałnicy.Przeżyliśmy tę nawałnicę na wodzie,w pobliżu Zamrzenicy,czyli prawie w centrum tego kataklizmu-bo chyba tak to można nazwać.Nie przerażają mnie burze,przyzwyczaiłam się,ale wtedy naprawdę się bałam.Błyskało i grzmiało bez przerwy,było widno jak w dzień,wiatr szalał,co chwilę spadały na łódkę gałęzie.Dopiero rano zdaliśmy sobie sprawę z niebezpieczeństwa.Na pokładzie leżało pełno gałęzi,do małej łódki wędkarskiej wpadła tak duża,że trudno było ją wyciągnąć.Na brzegu kilkanaście drzew wyrwanych z korzeniami.Jedna sosna leżała kilka metrów od naszej łódki.Gdyby upadła bliżej,może już byśmy nie wyszli z jachtu.Przez kilka dni nie działały telefony.Kiedy mój mąż pojechał po zakupy,zobaczył jeszcze więcej-brak prądu,drzewa wyrwane z kawałkami asfaltu,pozrywane dachy.Po kilku dniach przepłynęliśmy w inne miejsce,w pobliże jeziora Krzywe Kolano.Chodziłam po lesie i byłam przerażona rozmiarami katastrofy.Drzewa leżały pokotem jedno przy drugim,tak że w niektórych miejscach nie dało się przejść,jedne wyrwane z korzeniami,inne złamane w połowie.Wszędzie pełno połamanych gałęzi.Dlatego postanowiłam oddać te obrazy.Większość sprzedała się już na wernisażu,inne zostały w centrum kultury,nie wiem,czy ktoś je kupił.
   Na razie mam dość malowania łódek,chce mi się innych tematów.Muszę z tym poczekać,bo zaraz po świętach będzie malowanie ścian,bałagan,potem sprzątanie.Trzeba to jakoś przeżyć.

Te obrazy są skończone,inne wymagają jeszcze poprawek.




czwartek, 29 marca 2018

Powrót

Nie zaglądałam tu prawie dwa lata.Może zniechęciło mnie to,że mało kto zagląda-chociaż specjalnie o to nie zabiegałam.Właściwie pisałam przede wszystkim dla siebie,coś w rodzaju pamiętnika.Przyjemnie powspominać,co działo się 2 lata temu.No to wracam.
  Czy coś się zmieniło?Chyba nie.Przybyło nowych prac,nowych pasji.No i trochę się postarzeliśmy.
Niedawno zapisałam się na Uniwersytet Trzeciego Wieku i chodzę na zajęcia grupy rękodzieła artystycznego.Moje koleżanki robią takie cuda,że wpadam w kompleksy.Przeważnie jest to quiling i wyroby ze wstążek.Ja też spróbowałam-i wpadłam po uszy.W mieszkaniu robi się coraz ciaśniej,pudła z wstążkami ,styropianowe kule i jajka,inne dodatki.Kiedyś próbowałam posegregować swoje szmatki i część przynajmniej wyrzucić,ale żal było.No i przydały się ,bo zaczęłam robić lalki-szkatułki.Zrobiłam też kilka stroików świątecznych,a w planach mam oryginalne opakowania prezentów.Żeby jeszcze dało się to sprzedać,bo dom nie jest z gumy.Przydałby mi się jakiś impresario,nie mam talentu do handlu.
  Czas na zdjęcia,przynajmniej kilka.
                                              Wiosenny stroik
                                                     Opakowania na alkohole- prezent ślubny
                                               Wstążeczkowe kwiaty
                                          Następny stroik 
                                                         Lalka na zamówienie
                                                        Na Wielkanoc
                                                  Jeszcze jedna lalka

środa, 28 września 2016

Spotkania ze zwierzętami

 Oboje z mężem jesteśmy odludkami,lubimy zaszyć się gdzieś w zatoce,w ciszy.Chociaż czasem zaczyna brakować towarzystwa.Przyjemnie jest ,kiedy widzi się inne łódki,ale w pewnej odległości.Oczywiście spotykamy się ze znajomymi,ale na krótko.Wystarcza nam towarzystwo zwierząt,możliwość ich obserwowania.
  Pisałam już kiedyś o wydrze,która zadomowiła się na naszym jachcie.Dawniej można było spotkać wydrę w każdej zatoczce,Nie wiem,co się stało,ale przez ostatnie 2 lata nie widzieliśmy żadnej.Mniej jest też bobrów(i dobrze),za to rozmnożyły się kormorany(To źle).
  W tym roku największym przeżyciem dla mnie było spotkanie z dzikami.Szłam nad leśne jeziorko zbierać czerwone borówki.Nagle usłyszałam jakiś hałas-w pierwszej chwili pomyślałam,że to sarna.TO BYŁ DZIK!Duży,prawie czarny.A za nim następne,mniejsze i jaśniejsze.I znów większy i ciemniejszy.W sumie około 20 sztuk,w tym 3 dorosłe,pozostałe młode,ale już nie pasiaste warchlaki.Pędziły jak oszalałe,wyraźnie przestraszone.Uciekały chyba z miejsca,gdzie słychać było piły i odgłosy padających na ziemię drzew.Całe szczęście,że nie znalazłam się na trasie tej ucieczki,stałam za drzewem kilkanaście kroków dalej.Żałowałam,że nie mam aparatu,na pewno zdążyłabym je sfotografować.
  Z innych zwierząt spotkałam tylko 2 razy lisa,sarenki,często słyszałam koziołka sarny,który wydaje głos podobny do szczekania psa.No i kaczki-w niektórych miejscach dzikie i nieufne,w innych prawie oswojone.Gromadka kaczek przypływała na nocleg i siadała na przewróconym drzewie tuż obok naszej łódki.W innej zatoce kaczka podpływała do nas kilka razy dziennie i czekała na coś do jedzenia z taką przymilną minką,że trudno było jej odmówić.Najchętniej wyjadała wnętrzności ryb,które wyrzucałam do wody.
  Raz miałam niezwykłego gościa.Na burcie przysiadł gołąb.Nie miał zamiaru odlecieć,chociaż wychodziłam do kokpitu,myłam naczynia,hałasowałam.Nie umiał napić się wody z jeziora.Postawiłam miseczkę z wodą-długo pił,chleba nie chciał.Siedział w kokpicie chyba z godzinę ,chwilami oczy mu się zamykały,musiał być bardzo zmęczony.Miał obrączki na obu nóżkach,na pewno przeleciał wiele kilometrów.Potem napił się jeszcze raz i odleciał.Zdążyłam zrobić zdjęcia.
 
Rzadki gość.


Kaczy hotel

poniedziałek, 26 września 2016

Co mnie wkurza

Ciągle nie mogę się przestawić na tryb życia w mieście.Niby dobrze,ciepło,wygodnie,ale...czegoś brak.No nie,co bym tam robiła w te długie,zimne wieczory.Na wszystko jest właściwy czas.
  Są jednak rzeczy w lesie i na wodzie ,które mnie wkurzają.Przyczyną są...ludzie.Bezmyślni,samolubni.
 1.Właściciele motorówek,którym się wydaje,że są sami na wodzie.Wyciskają z silnika ile się da.Nie obchodzi ich,że fala uderza o pomost,huśta innymi łodziami.Gdyby jeszcze płynęli w jakimś określonym celu,ale nie.Robi taki kółka,zawraca wiele razy-"Patrzcie i podziwiajcie-jaki silnik sobie kupiłem".Często robi to policja i ratownicy.Przewożą dziewczyny,dzieci,kumpli-fajnie się pływa na państwowym paliwie.
  2.Niedzielni turyści,wędkarze,żeglarze.Zostaje po nich kupa śmieci i ślady po ogniskach.Są miejsca,gdzie wędkarze dojeżdżają samochodami prawie na sam brzeg,Tak trudno zabrać swoje opakowania po robakach,puszki,słoiki do samochodu i wrzucić do śmietnika?My wozimy śmieci w bakiście nieraz kilkanaście dni,aż będzie możliwość wyrzucić je w miejscu do tego przeznaczonym.
A po "żeglarzach "zostają kupy i stosy papieru toaletowego.Nie wiecie,do czego służy saperka?Ciekawe,co byście powiedzieli,gdyby ktoś wam wszedł do domu,narobił na dywan i przykrył to papierem?Las jest moim domem przez kilka miesięcy i nie życzę sobie,żeby mi jakiś ćwok srał na dywan.Takie widoki,jak na zdjęciach poniżej doprowadzają mnie do pasji.Jedna żeglarka tłumaczyła mi,że przecież papier się rozłoży,deszcz go zmyje...Nie rozłoży się,zostanie przez cały sezon przynajmniej.
  I te ogniska w lesie...Ledwo przycumują łódkę,obowiązkowo trzeba rozpalić -no bo przecież"plonie ognisko w lesie".Nieważne,że upał,że las suchy jak pieprz i wystarczy iskra-nieszczęście gotowe.Kiedyś nie wytrzymałam i poszłam zwrócić uwagę -sucho było,aż trzeszczało pod nogami.O dziwo-posłuchali.Pół biedy,jeśli miejsce zabezpieczone,obłożone kamieniami.Ale widziałam ,jak tatuś córeczce rozpalił ogień między dwiema brzozami,pod nisko opuszczonymi gałęziami.Cud,że nic się nie stało.
 3.Leśnicy.Może ja,prosta baba ,nie znam się na gospodarce leśnej.Ale boli mnie ,kiedy wycina się kawał lasu do gołej ziemi,jak nad tym leśnym jeziorkiem.Prawdopodobnie jeziorko wyschnie.Był w jednym miejscu piękny las-sosny,świerki,jałowce.Przyszli panowie z piłami ,zostały same sosny.Pewnie łatwiej będzie dojechać ciężkim sprzętem,żeby wywieźć je po ścięciu.Wspaniałe świerki też zostały-powalone na ziemię.Będą tak leżały,aż zgniją.Po rzadkim lesie wiatr hula i przewraca zdrowe drzewa.Widziałam nawet potężny dąb wyrwany z korzeniami,wcale nie nad samą wodą,więc go nie podmyło.Tylko obok wycięto szmat lasu.Niedługo zostaną same szkółki i zagajniki-kiedy to urośnie?Nawet cienia nie ma w takim lesie,a co z leśną zwierzyną,z ptakami?

 O zwierzętach w następnym odcinku,a teraz zdjęcia.
Wkoło tego jeziorka był dawniej las...Różanna.

Tyle z niego zostało.

Ślady po niedzielnych żeglarzach-o kilka kroków od miejsca cumowania.Nie chciało sie pójśc dalej.

Jeszcze jedna "toaleta".Obrzydliwość...

Nie widać dobrze na zdjęciu,wszędzie leżą ścięte świerki.A dalej puste pole.

sobota, 24 września 2016

Po sezonie 2016.

Nareszcie w domu.Mój mąż się rozchorował i dał się w końcu namówić do powrotu.W dzień było jeszcze nieźle,piękna pogoda.Ale noce za długie,rano bardzo zimno,do tego nie ma grzybów!
  Ten sezon był urozmaicony-wernisaż 3 świetnych akwarelistek w Bydgoszczy(miałam okazję poznać je osobiście) i moja wystawa o Zalewie Koronowskim-w Koronowie.Muszę jeszcze jechać po obrazy w październiku.
  Jacht jeszcze na wodzie,trzeba będzie go ściągnąć,przykryć,przywieźć resztę rzeczy.
   Kilka zdjęć z Zalewu i z wystaw:
Szczupaki mojego męża.

Wschód słońca w Sokole-Kuźnicy

Nasza łódż

Przystań w Pieczyskach.Zwróćcie uwagę na odbicia w wodzie.




Pieczyska-plaża.

Przy pomoście.

To jeszcze nie wszystkie moje zbiory.

Przepiękne akwarele Krystyny Lubański.

Zdzisi Arcimowicz malowanie na jedwabiu.


Moja wystawa w Koronowie.

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Przed sezonem

Tyle było ważnych wydarzeń,ale nie chciało mi się pisać.Trudno to będzie teraz nadrobić.Jutro wreszcie wyjeżdżam,sezon bardzo się opóźnił z powodu remontu łódki.Największe upały przesiedziałam w domu.Mam nadzieję,że pogoda nadal będzie dopisywać.Na początku nawet byłam zadowolona,że jestem sama w domu,mogę robić,co chcę,nikomu nie przeszkadza bałagan,jaki zawsze robię podczas szycia.A szyłam tym razem lalki.Daleko im do takich,o jakich marzę i jakie podziwiam w internecie,ale trochę się nauczyłam na błędach.Po sezonie wrócę do tego.
   Inne zajęcie -to quilingowe  kartki.Córka poprosiła mnie o podziękowania dla pań z przedszkola Adamka.Rozpędziłam się i zrobiłam kilkanaście kartek,niektóre bez napisów,żeby można było je wykorzystać na różne okazje.Myślałam,że sprzedam coś na jarmarku z okazji Dnia Leśników i Myśliwych,ale nie było zainteresowania.Nie szły też obrazy ani lalki.Jeden obraz udało się sprzedać na Dniach Włocławka-i to wszystko.Najbardziej zainteresowane moimi obrazami były dzieci,jedna dziewczynka koniecznie chciała kupić koniki.Obniżyłam cenę,ale mama i tak pożałowała pieniędzy.
   Plener jak zwykle ,udany.Było kilku artystów profesjonalnych,między innymi Andrzej
Ciężko chory,nie miał siły malować,wyjechał po 3 dniach.Po powrocie do domu dowiedziałam się ,że nie żyje.Dlaczego muszą odchodzić najlepsi,a wielu drani ma się zupełnie dobrze?
   W tym roku nasze stowarzyszenie obchodzi 15-lecie.Trzeba to uczcić jakoś.Jeden z pomysłów-to 15 małych obrazków ,które goście będą mogli wygrać na loterii.Kupiłam i rozdałam małe podobrazia(20 x 20),każdy coś namaluje.Mnie spodobało się malowanie takich miniaturek,mam ich chyba kilkanaście,niektóre nie dokończone,musi wyschnąć pierwsza warstwa.Dokończę we wrześniu.Właściwie takie małe mogłabym malować na łódce.Pomyślę o tym,kiedy przyjedziemy w końcu lipca na zjazd rodzinny.
    No to teraz zdjęcia ...








To tylko kilka przykładów kartek.


Dwie miniaturki,inne jeszcze nie sfotografowane.

Kilka obrazów z pleneru.



Ten został u sponsora.


sobota, 21 maja 2016

Twórcze poszukiwania.

Ostatnie dni w domu.Od poniedziałku 10-dniowy plener,potem wyjazd nad wodę.Wczoraj był pl enerek z młodzieżą ,tym razem w marinie Zarzeczewo.Mam sentyment do tego miejsca,tam zaczęło się nasze żeglowanie.Pogoda piękna,miła atmosfera,dobra organizacja.Zobaczymy,jak się uda plener w Gołaszewie .W tym roku jest nas mniej,ale przyjedzie jeszcze grupka artystów profesjonalnych.Może się czegoś nauczymy.Farby już spakowane,przerwa w malowaniu,żeby potem lepiej smakowało.
    Ostatni dużo malowałam w trochę innym stylu.Miał na to wpływ kurs malowania.poza tym odkryłam amerykańską artystkę ,której prace mnie zachwyciły.Nie lubię kopiować,uważam,że trzeba malować tak,jak się czuje.Ale trochę próbowałam ją naśladować-przynajmniej szalonymi kolorami.Odeszłam wreszcie od zieleni i błękitów,teraz okres czerwono-pomarańczowy.Kilka przykładów poniżej.
wg  Erin Hanson

Z kursu malowania akryl,którego jednak nie lubię.

Wg Michaela Mc Kee

Praca inspirowana,ale nie pamiętam autora oryginału

Z kursu malowania

Na palecie były takie jaskrawe kolory

Poprawiłam stary obraz,wydawał mi sie za blady i bez wyrazu.